9/26/2019

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Cześć!
   W połowie września całą rodzinką wybraliśmy się na weekend w polskie Tatry. Głównym celem naszej eskapady była Dolina Pięciu Stawów Polskich.
   Wstaliśmy dość wcześnie, aby zdążyć zrealizować swoje plany. Pogoda zachęcała raczej do pozostania w domu; było chłodno, po deszczu i mgliście. Byliśmy jednak zdeterminowani. Wyruszyliśmy z Palenicy Białczańskiej trasą do Morskiego Oka.

Dolina Roztoki

   Za Wodogrzmotami Mickiewicza skręciliśmy na właściwą trasę - szliśmy Doliną Roztoki, wzdłuż potoku Roztoka. Woda była tak krystaliczna i lodowata, że zaliczyliśmy picie wody prosto ze strumyka.
   Spotkaliśmy wiele odważnych ptaków, był dzięcioł i taki malutki świergoczący jak na zdjęciu poniżej. Zwierzęta sprawiały wrażenie jakby w ogóle nie przejmowały się naszą obecnością. Nie płoszyły się, tylko my gapy nie umieliśmy zrobić im wyraźnych zdjęć.

Wodospad Siklawa

   Droga pod górę dała nam się we znaki. Okazało się, że wypad w góry dla osób prowadzących raczej siedzący tryb życia był nie lada wyzwaniem, ale daliśmy radę. Z każdym metrem pogoda się klarowała, a chmury z ciężkich, zawiesistych rozchodziły się i naszym oczom ukazywały się coraz piękniejsze pejzaże.

Wielki Staw Polski

   Kiedy dotarliśmy nad Wielki Staw Polski słońce prażyło niczym w środku lata. Trzeba było zrzucić kilka warstw ubrań i wystąpić w sesji zdjęciowej w krótkim rękawku.
   Dawne schronisko, a obecnie strażnicówka.

Przedni Staw Polski

   Teraz musieliśmy podjąć decyzję, co dalej: albo wybrać ambitną trasę powrotu i obejrzeć kolejne stawy, albo mierzyć siły na zamiary i obejrzeć tylko to, co będzie dostępne w drodze powrotnej. Zdecydował zdrowy rozsądek. Obraliśmy trasę do schroniska przy Przednim Stawie Polskim.
Dla porównania to samo miejsce sfotografowane telefonem (wyszło mroczniej).

Świstówka Roztocka

   W schronisku posililiśmy się i zdecydowaliśmy, że starczy nam sił, aby zobaczyć jeszcze Morskie Oko. Trasa wydawała się łatwa i przyjemna (w szczególności tym, którzy kiepsko widzą i nie dostrzegli, że nagle szlak wzbija się na szczyt góry - czyli mnie).
   Całą trasę towarzyszył nam delikatny świst, który wydają z siebie świstaki. Niestety nie udało nam się żadnego upatrzeć, dowiedzieliśmy się jednak, że to jest ich ulubione miejsce i właśnie tu najczęściej się je spotyka.
   Widoki przepiękne - te przed nami i te za nami (poniżej widać w kolejności Przedni Staw, Mały Staw, Wielki Staw, a w oddali Czarny Staw Polski).
   Widok na trasę alternatywną przez Wielki Wołoszyn. Zobaczcie, jak górę przecina cieniutka niteczka szlaku, która szybuje na sam szczyt. Ciekawe kto tamtędy chodzi.
   Dalsza trasa była równie urokliwa, choć dość wyczerpująca.
   W końcu naszym oczom ukazało się Morskie Oko. Wtedy wstąpiły w nas nowe siły witalne.
   Nad Morskim Okiem pięknie było widać szczyt Mnich.
   Do domu wróciliśmy wygodnym asfaltem prowadzącym znad Morskiego Oka.
   Na zakończenie chciałabym napisać, że zobaczenie Doliny Pięciu Stawów Polskich było moim marzeniem, na którego spełnienie czekałam ze 20 lat. Zawsze wydawało mi się, że to trasa dla doświadczonych taterników, ale okazało się, że nie taki diabeł straszny...
   Naszła mnie jednak taka refleksja dotycząca zmian, które zaszły w tym czasie, kiedy mnie w górach nie było. Kiedyś na szlaku, gdy się kogoś spotykało, mówiło się "cześć" lub "dzień dobry". Dziś nie mówi się nic (bo trzeba by mówić non stop). Na szlaku idzie się w takiej kolejce, jak w galerii handlowej przed Bożym Narodzeniem i naprawdę nie jest to przenośnia. Każdy zajęty sobą. Czytałam nawet, że właśnie w tym roku padł rekord odwiedzin w Tatrzańskim Parku Narodowym (nie jestem pewna, czy jest się z czego cieszyć). Trochę żal mi tamtych czasów, gdy można było przystanąć, kontemplować naturę, ale co poradzić.
   Dla pocieszenia napiszę, że uważam, że było warto zrobić ten wysiłek i wybrać się w góry. Widoki niesamowite. Odczucia niepowtarzalne. Polecam każdemu.
Pozdrawiam
Magda

20 komentarzy:

  1. Przepiękne zdjęcia. Cudnych wspomnień czar. Niemal tą samą trasą maszerowałam jakieś 18 lat temu. I to był mój ostatni w Tatrach pobyt. Na szlakach wspaniała cisza i serdeczne powitania z garstką mijanych zapaleńców.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam tamte czasy. Teraz górale polecają Tatry Słowackie, bo tam spokój i cisza. Kto wie, może spróbujemy...

      Usuń
  2. W piękną wycieczkę nas zabrałaś :) Zdjęcia super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, pamiętam nasza wycieczkę, szliśmy tymi samymi szlakami.:) Nie zapomnę siebie, marudzącej, że jak to jest, niby schodzisz w dół (z powrotem), a musisz się piąć pod górę.;) Ale widoki na stawy i okoliczne szczyty rekompensowały wszystko... Co do pozdrowień - w Bieszczadach nadal "obowiązują".:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, marudzi chyba każdy. A nawet w pewnym momencie przychodzi takie zwątpienie po co to się w ogóle wlazło na taką górę, ale jak się osiągnie cel... wszystko to mija.

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia. Cały Twój blog jest śliczny - przeczytałam dzisiaj cały...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. W Bieszczadach nadal cześć i dzień dobry się używa :) Cudne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć. Muszę to uwzględnić w kolejnych planach.

      Usuń
  6. Piękne zdjęcia, cudne widoki i trafne spostrzeżenia. Ja też mam takie wrażenie, gdziekolwiek się wybieram, a czasem chciałoby się samotności i spokoju zaczerpnąć.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat stał się globalną wioską i coraz bardziej to odczuwam :D

      Usuń
  7. Przecudna wycieczka Madziu:-) Ogromnie chciałabym zobaczyć te miejsca ale przeraża mnie to o czym pisałaś czyli ogrom turystów. Na Twoich przepięknych zdjęciach jest tak wiele uroku, że trudno przejść koło nich obojętnie - są naprawdę urzekające:-) ze smutkiem stwierdzam jednak, choć ostatnio byłam tylko w Beskidzie Niskim, że faktycznie te sympatyczne czasy kiedy zupełnie obcy ludzie serdecznie witali się na szlaku odchodzą w nieznane - gdybym sama się nie przywitała to nikt by się nie odezwał - szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko teraz znaleźć miejsce bez turystów, ale trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że turysta turyście nie równy. Czasem wyższą formą inteligencji i człowieczeństwa odznaczają się zwierzaki, niż ci "turyści". Na szczęście mnie tym razem się udało; mimo dużej ilości ludzi, nie było takiego chamstwa.

      Usuń
  8. Kocham górskie wędrówki.Bardzo dawno w Tarach nie byłam, muszę niestety mierzyć siły na zamiary wiec nie ma sensu pół Polski przemierzyć by po asfalcie pospacerować chociaż niewątpliwie i na tych trasach góry urokiem czarują. Tak sobie czytam Twoje spostrzeżenia, które podobne są do innych niedawno przeczytanych i sobie myślę, ze może i dobrze, że ja te moje dawne górskie i zawsze posezonowe wędrówki zapamiętam bez tłumów, kolejek i zapatrzonych w ekran smartfonowców;-) Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama z pewnym rozczuleniem wspominam wędrówki w czasach licealnych, ale w końcu udało mi się spełnić zaległe marzenie i mimo, że w takich okolicznościach, to nie żałuję. Mam tylko nadzieję, że takie głosy jak moje skłonią osoby decyzyjne w TPN do refleksji co dalej.

      Usuń

Największą motywacją do pisania bloga są komentarze. Serdecznie za nie dziękuję.